Potworny Poradnik #2 Czy szata graficzna ma znaczenie?


Podczas publikowania pierwszego postu z serii "Potworny Poradnik" nie miałam pojęcia, że będzie na niego aż taki odzew. Wyświetleń było naprawdę wiele, dlatego też przygotowałam drugi post, ponieważ możecie w tym miejscu podyskutować na swoje ulubione tematy. A przy okazji poznać zdanie innych blogerów. Zapraszam!



Wyobraźcie sobie sytuację, że wchodzicie do księgarni. Rozglądacie się za interesującą lekturą. Mijacie regały, stosy, wyprzedaże. I nagle: BAM! Widzicie ją. Dokładnie taką jaką sobie wymarzyliście. Piękna okładka, szlachetne kolory, niebanalny tytuł i to coś co się rzuca w oczy. To coś czego nie można pominąć. Oczywiście bez zastanowienia, nie patrzą na marne kieszonkowe bądź kończącą się wypłatę, kupujecie ją. Wracacie zadowoleni do domu czując nieodpartą chęć wykrzyczenia światu "Mam taką książkę o jakiej marzyłem!"



I co dalej?


Po przeczytaniu jej okazuje się, że bohaterzy są tak bardzo sztuczni i tak bardzo lukrowi, że od samych dialogów pragniesz rzucić nią o ścianę. Wszystko jest naciągane. Fabuła już gdzieś spotkana i wydaje ci się, iż to deja vu. Akcja toczy się się tak wolno, że nie wiesz czego pragniesz bardziej; iść spać czy skończyć w połowie i jej podziękować. 
Nagle szata graficzna okazuje się naciągana. Zbyt idealna, aby móc odwzorowywać to co jest w środku. Zdajesz sobie sprawę, że stałeś się ofiarą przemysłu reklamowego i wydałeś niepotrzebne 34,99 zł (jak nie więcej) na coś co za dwa czy trzy miesiące będzie dostępne w dyskoncie/outlecie książkowym za 20 zł. 

Czy często spotyka się przypadki, iż kupujecie książki ze względu na okładkę, a w środku nie okazuje się ona być taka idealna?


Jeśli chcesz przeczytać Potworny Poradnik #1 kliknij TU.

20 komentarze:

  1. Szata graficzna ma ogromne znaczenie, ale u mnie jest ona na drugim miejscu, po pierwsze miejsce zajmuję blurb, który by mnie zachęcił do kupienia książki. Rzadko się zdarza, że kupuję książki od razu po premierze, zawsze czekam na czas późniejszych ich przecen. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, nie będę oszukiwać. Jestem wzrokowcem i lubię gdy okładka jest przemyślana i w jakiś sposób współgra z podejmowaną w książce tematyką. Niemniej jednak już od dawna unikam kupowania książek tylko ze względu na nią, bo przecież to nie ona jest najważniejsza. Nie oznacza to jednak nie tak nie robiłam. Kupiłam (ale też wypożyczyłam) kilka książek tylko przez wzgląd na okładkę i czasami okazywały się one niewypałami. Bywały też sytuacje odwrotne, kiedy niepozorna okładka, lub wręcz bzdurna, brzydka skrywała niesamowitą treść. Tak więc nie ma tu jakiejś konkretnej reguły, choć teraz rzeczywiście wydawnictwa wiele uwagi poświęcają okładkom, bo gdy są dobre i przykuwają uwagę, zwiększają się zyski ze sprzedaży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, ja nigdy nie patrzę na okładkę, jednak kiedy jest ona ładna, a książka wydana przez dobre wydawnictwo i jeszcze zachęcający blurb, to czasami sięgam po takie perełki :)

      Usuń
  3. :) Ja teraz sugeruję się tylko recenzjami, okładka jest dodatkiem, którego nigdy nie omieszkam skomentować, ale, ale, ale... Jak jeszcze nie miałam bloga to robiłam DOKŁADNIE to co opisałaś! Uwielbiałam wejść do Empiku i po prostu kupowałam to co najbardziej mi się podobało wizualnie, lub spisywałam tytuły tych książek, które miały najładniejsze okładki:) Takim własnie sposobem kupiłam przyjaciółce książkę "Upadli", potem jak ją przeczytałam było mi tak wstyd, bo okładka piękna, ale treść.. Koszmar...

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam piękne okładki, bo nie tylko oko, a serce się raduje, że ktoś posiada tak wielki talent do wyrażania fabuły poprzez grafikę. Ale nie zawsze jestem z okładek zadowolona, np. polskie obwoluty Darów Anioła pozostawiają wiele do życzenia. I właśnie czytając tę serię uzmysłowiłam sobie, że to nie okładki powinny być moją wytyczną, przy zakupie książek, a recenzje i patronaty.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zrobiłam to może ze dwa razy, raczej taki chwyt się na mnie nie sprawdzi, gdyż zawsze patrzę na opis, opinie innych i jeszcze do tego wyszukuje najniższych ofert... Perfidny ze mnie kupujący... :P Lubie mimo to popatrzeć na takie perełki. :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie... Uwielbiam piękne, dopieszczone i wycackane okładki - takie, do których oczy się śmieją, gdy je widzą. Czasem jest to dużym problemem, bo choćby książka zapowiadała się naprawdę nieźle, to nie przemogę się do jej przeczytania, jeśli jej front mnie odstrasza. Ale podobnie jest w drugą stronę - nawet jeśli okładka jest według mnie cudna, to nie zajrzę do książki, jeśli mnie choć trochę nie zainteresuje. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest, gdy i treść mnie ciekawi, i wierzchnia strona. W końcu - jak nas widzą, tak nas piszą.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hm.. Powiem ci szczerze, że kiedyś tak było. Nie wahałam się przed braniem czegoś co mi się spodobało, ale odkąd zaczęłam czytać nałogowo mój zmysł czytelniczy poprawił się i teraz... nie ryzykuję już tak często. Czekam na recenzje, albo po prostu zdaję się na intuicję czy dana pozycja może mi przypaść do gustu. I powiem ci, że już dawno się nie rozczarowałam na czymś, od czego rozczarowania bym się nie spodziewała. Nie podobają mi się te książki, które myślałam, że mi się nie spodobają, podobają te, które wiedziałam, że mi się spodobają. :) Piękne okładki trudno jest zignorować, ale ważniejsza dla mnie jest treść. ;)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  8. Rzadko kupuję książki (nie dostaję kieszonkowego ;( ), ale za to chętnie czytam o nich zapowiedzi, poszukuję w bibliotece czy wygrywam (też się zdarza). I tak, rozumiem ten problem. Takim przykładem jest chociażby "Spojrzenie elfa", w którym od roku tkwię na setnej stronie. Tak, ładna okładka na pewno przyciąga moją uwagę, szczególnie zanim przeczytają opis tejże książki. I działa to w drugą stronę: brzydka okładka = niechęć do książki (na ogół).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również miałam czytać Spojrzenie elfa, lecz czułam do niej niechęć :)

      Usuń
  9. Jeżeli miałabym być szczera, to jak już kupuję książkę w ciemno, kieruję się okładką. Kiedy jakaś mnie zachwyci, nie ma innego wyjścia- przedziwna siła każe mi ją zdobyć:) Choć teraz, częściej buszuję po internetowych dyskontach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również buszuję po dyskontach, tak bardziej się opłaca :)

      Usuń
  10. Oczywiście, że ma znaczenie! Książka jest traktowana podobnie jak człowiek, a przecież my zawsze patrzymy najpierw na wygląd, a potem na to co ktoś ma w środku. Jak dla mnie okładka powinna byc związana z tematem ksiażki, ale jednocześnie żeby nie zdradzała zbyt wiele. Wpadne na potworny poradnik numer jeden :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja zawsze oceniam po okładce, zawsze! I nie straszne mi opinie, że nie powinno się tego robić. Nigdy się nie zawiodłam, bo poza wyglądem okładki czytam też opinie. Gnioty czytam, ale na moich półkach trzymam tylko te książki, których okładki mi się podobają. Hity w koszmarkach kupuję w ebooku. Dziwne? Być może ;) jednak mam wielką frajdę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, twoje "ocenianie" lektur po okładce, jest sprzeczne co do moich odczuć podczas wybierania książek, jednak gdyby każdy robiłby to samo byłoby nudno :)

      Usuń

 

Obserwatorzy