Odwet- Kelley Armstrong



Odwet- Kelley Armstrong

Odwet to ostatni tom trylogii "Najmroczniejsze moce" autorstwa Kelley Armstrong. Przyznam, że od pierwszej części moja niechęć do tej serii rosła z każdą stroną. Kierując się zasadą "Kiedy zaczniesz jakiś cykl, skończ go" zmusiłam się do przeczytania wypocin Armstrong, aby ostrzec was przed jej "dziełami". 

Chloe i jej przyjaciele- Derek, Simon i Tori, uciekają przed Grupą Edisona. Są wynikami projektu Genesis, zmutowanymi nastolatkami z nadnaturalnymi mocami. Trafiają do ludzi, którzy potrafią im pomóc. I kiedy już myślą, że to koniec ich przygód, nagle pojawia się duch nastolatka i niszczy sielankę młodocianych poszukiwanych. 

Odwet to książka o niczym innym jak o nastolatkach. Super-świetnych z wielkimi mocami. Szkoda, że tak wielka idea na tym się kończy. Ponieważ wykonanie jest tragiczne? Miażdżące? Nawet nie wiem jakich słów mam użyć, aby opisać tę lekturę. To jedna z tych, które są na samym dnie młodzieżówek i jeszcze niżej. 

Jeśli od strony pomysłu na fabułę nie można się przyczepić, to język zostawia wiele do życzenia. Rozumiem, pani Armstrong chciała napisać coś (na miano książki nie zasługuje) dla młodych czytelników. Jednak słowa użyte w TYM CZYMŚ wołają o pomstę do nieba. Można wybaczyć, że brakuje rozbudowanych zdań, ciekawych opisów, prawdziwych uczuć. Jednak nie pojmuję, dlaczego znalazły się tam słowa tak brzydkie i wulgarne (choć w ogóle nie pasowało to do wydarzeń). Miałam ochotę rzucić tymi wypocinami na drugą stronę pokoju. Czasami zdarza się przymknąć oko, kiedy w utworach poświęconych dla dorosłych, bądź dziełach o strukturze kryminału czy też thrilleru znajdzie się jedno małe przekleństwo. Czasami sytuacja w nim nie pozostawia wyjścia na użycie takiego, a nie innego słowa. I nagle kiedy widzę taki tekst przeznaczony dla młodych ocząt, aby rozwijały się poprzez czytanie (bo o to tu chyba chodzi), to czuję, że ta książka to nic innego niż odmóżdżacz, który działa na podstawie wracania się.

Jednym słowem bohaterowie byli straszni. Chloe to typowa dziewczyna w opałach, która musi wybierać pomiędzy dwoma adoratorami (bo przecież nie ma innego wyjścia). Simon to jeden z tych cudownych, złocistowłosych chłopców z uroczymi dołeczkami w policzkach. I oczywiście (schematycznie) ślini się na ich widok każda dziewczyna. Ale żadna go nie może mieć. Tylko główna bohaterka. Jest jeszcze ten drugi- ten gorszy. Outsider, cicho ciemny, w tym przypadku- Derek. Moim zdaniem, jego ironia, sarkazm oraz (brak) poczucia humoru, podsycały moje nerwy przy każdym możliwym dialogu. 

O akcji mogę powiedzieć tylko tyle, że postacie cały czas uciekały, albo się chowały, lecz ja nie wczułam się w ten utwór. Dłużył mi się i miałam go dość. 

Czy był przewidywalny? O tak i to jak bardzo. Cały czas wiedziałam, że kiedy i co się w danym momencie wydarzy. 

Koniec Odwetu był taki szybki, że w po pewnym czasie nie wiedziałam co się dzieje. Autorka zaczęła tak nagle pisać bardzo zawile i niezrozumiałe. 

Podsumowując, jeśli lubisz: książki gdzie bohaterowie sięgają dna i się od niego odbijają niczym bańki mydlane, przewidywalność, aby książka nie odróżniała się od innych, język, który nie wniesie nic pożytecznego, a wręcz będziesz czuł, że się wracasz.... to polecam. Jednak dla bardziej wymagających czytelników, którzy cenią sobie dobrą fabułę, prawdziwą akcję, bohaterów, których chociaż polubią, to radzę zabrać się za coś innego, niż tracić czas. Nie polecam i proszę: UCIEKAJCIE OD NIEJ!

Autor: Kelley Armstrong
Tytuł: Odwet
Rok wydania: 2011
Liczba stron: 360
Ocena: 3/10 

6 komentarze:

  1. Dobrze, że przed nią ostrzegasz, ja już z młodzieżówek wyrosłam, ale czasem mam chęć na co, ale od tej będę trzymać się z daleka ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj widzę, że nie warto zawracać obie głowy

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Posłucham Cię i będę od książki uciekać, jak wampir od słońca:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mogę się podpisać pod twoimi słowami z czystym sercem. Nienawidzę tej trylogii, to jedno z najgorszych badziewi, jakie w życiu miałam w rękach. :) Nigdy, NIGDY nie mam zamiaru już do niej powracać. :)
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  6. Całkowicie się zgadzam :)

    OdpowiedzUsuń

 

Obserwatorzy